sobota, 4 maja 2013

11. Wyznania Szczęsnego.

We wtorek od samego rana byłam chodzącym kłębkiem nerwów. Rewanżowym meczem z Szachtarem.denerwowałam się bardziej niż Marco. On był oazą spokoju, swoim opanowaniem zaskakiwał wszystkich wokół. Miesiąc temu na Ukrainie padł remis, ale tym razem Borussen szli po zwycięstwo. Bardzo chciałam być na stadionie, ale doktor Reus kategorycznie mi tego zabronił, więc zamiast dopingować chłopaków na Signal Idunie byłam skazana na siedzenie w naszym mieszkaniu przed telewizorem i wysłuchiwanie komentatorów, którzy częściej działali mi na nerwy, aniżeli wprowadzali w meczowy nastrój. 
Pocieszenie znajdowałam w Wojtku, który punkt ósma pojawił się przed drzwiami narzeczeńskiego gniazdka należącego do mnie i piłkarza z Borussii biegającego po boisku z numerem 11. Podobnie jak poprzedniego dnia uśmiech nie schodził mu z twarzy, co zaczęło być podejrzane. Choć ciekawość mnie zżerała to zdecydowałam, że lepiej będzie jak utrzymam mój zbyt długi jęzor za zębami. Irytowało mnie uczucie dziwnej zazdrości o Szczęsnego. Przecież był tylko moim przyjacielem, jego i Lewego traktowałam jak starszych braci, więc co było ze mną nie tak? 
Podczas gdy ja objadałam się paluszkami - Wojtek otwierał puszkę z piwem. Do szczęścia brakowało mi jedynie nawalonego bramkarza Arsenalu, który mocnej głowy nigdy nie miał.
- I co, Kajucha? - Wojciech miał hopla na punkcie zdrabniania lub zgrubiania czyichś imion. - Wygrają?
- Oczywiście - odparłam bardzo pewna siebie.
Szczęsny pokiwał głową ze zrozumieniem, lecz jego wyraz twarzy się zmienił: był bardziej kpiący i szyderczy. 
- Wątpisz w to? - zapytałam.
- Nie, skądże - odparł z ironią w głosie. - Będzie 4:2 dla Szachtaru.
- Żartujesz sobie? - oburzyłam się. - Roman nie jest tobą, żeby wpuścić tyle bramek w jednym meczu.
- Hohoho, Hirte, nie zapędzaj się, bo jeszcze mi tu urodzisz na dywanie - zaśmiał się. - Też jestem za Borussią, tylko się droczę.
Palant - pomyślałam, ale tego nie powiedziałam, choć może powinnam. Posłałam mu jedynie złowrogie spojrzenie, kilka sekund później rozbrzmiał hymn Ligi Mistrzów, więc nie chciałam ciągnąć tej bezsensownej wymiany zdań, która nigdzie by nas nie zaprowadziła. 
Oglądaliśmy mecz nie odzywając się do siebie ani jednym słowem. W pewnym momencie padło zbliżenie na Marco, który zdenerwowany a jednocześnie rozbawiony wdał się w dyskusję z głównym arbitrem spotkania. Serce zabiło mi mocniej i mimowolnie się uśmiechnęłam. To był właśnie mój Reus. Jak cudownie to brzmiało - mój Reus. Nie Carolin, czy jakiejś tam Sary. Mój. 
- Kochasz go, prawda? - Szczęsnemu zrzedła mina. To nie zapowiadało nic dobrego. 
- Tak. Czasem mam wrażenie, że aż za bardzo - wyznałam, zerkając na niego. Ten pokiwał tylko smętnie głową. Cholera. - Powiedziałam coś nie tak?
- Nie. Skup się na meczu.
Niby to ja byłam w ciąży, a Kanonier miał humorki bardziej zmiennie niż ja. Zignorowałam to, bo padł gol dla BVB. Dośrodkowanie Mario z rzutu rożnego na gola zamienił Felipe Santana. Wydaliśmy z siebie okrzyk radości, zapominając o tym, co było przed chwilą.


*

Tak jak się spodziewałam - Borussia odniosła zwycięstwo nad ukraińskim zespołem, tym samym awansując do dalszej fazy rozgrywek Ligi Mistrzów. Goalkeeper londyńskiego Arsenalu wyglądał na zmęczonego, ale to nie uniemożliwiało mu śpiewania przyśpiewek klubu z Dortmundu.
- Dość, czas spać! - zakomenderowałam.
Zaczęłam ciągnąć Wojtka za sobą do pokoju gościnnego, który mieliśmy już jakiś czas temu przerobić na pokój dziecięcy. Przez ostatnie spięcia nie mieliśmy czasu o tym porozmawiać. Z letargu wyrwał mnie Wojtek, który jęczał żałośnie.
- Nie zostawiaj mnie, bo będzie mi smutno - rzekł, robiąc minę kota ze Shreka.
- W porządku - usiadłam obok niego. Pomyślałam, że to idealny moment na pytanie, które układałam sobie od wczoraj w głowie. - Woj, mogę cię o coś zapytać?
- Yhym.
- Czy ty masz kogoś? Od kiedy przyjechałeś masz taki dobry humor.
- Kaja. Jedyną dziewczyną z jaką chciałbym być jesteś ty - wyznał, patrząc mi prosto w oczy.
- Nie takiej odpowiedzi się spodziewałam - powiedziałam cierpko.
Miałam wyrzuty sumienia, że odrzuciłam i zraniłam go. Przysunęłam się troszkę bliżej, po czym ułożyłam głowę na Wojtkowym ramieniu. Może gdyby nie Marco to zakochałabym się w Szczęsnym. Ale Marco był, kochałam go i nie potrafiłam tego zmienić. 
Nie zdawałam sobie nawet sprawy, kiedy znalazłam się bardzo blisko reprezentanta Polski. Odwrócił głowę w moją stronę tak, że nie widziałam nic innego poza jego twarzą. 
- Hirte, zakochałem się w tobie. Co mam na to poradzić? 
- Nie mam pojęcia.
Dystans między nami stopniowo malał, co mogło doprowadzić do czynów, które poniosłyby za sobą konsekwencje. Przeszkodził nam fakt, że do pokoju wparował buchający złością Reus. Odskoczyłam od bramkarza Arsenalu jak oparzona i wstałam z łóżka.
- Marco, to... To nie tak - próbowałam wytłumaczyć się z zaistniałej dwuznacznej sytuacji.
- Jasne - prychnął. - Nie będę wam przeszkadzać. Na razie.
Wypowiedziawszy te słowa odwrócił się na pięcie i opuścił mieszkanie.


*

Mimo iż przegraliśmy, a chłopaki pod koniec napędzili mi stracha to... MAMY FINAŁ! WEMBLEY JEST NASZ. I mam gdzieś tych, którzy uważają, że finał się nam nie należy. Szkoda mi Realu, bo walczyli dzielnie i kibiców również, bo następnego dnia czułam się tak samo jak oni. Barcelono, co z tobą?
Dzisiaj przedsmaczek tego co nas czeka za 3 tygodnie. Byłam wściekła na to, jak się zachowywali Bawarczycy, nie wspominając o incydencie Kuba-Rafinha i Klopp-Sammer.
Zaczęłam nowe opowiadanie o BVB, zapraszam: dlon-aniola.blogspot.com :). Zapraszam serdecznie. :3

16 komentarzy:

  1. Nie, nie, nie ;((. Tylko nie to!! Kolejna kłótnia Kaji i Marco się szykuje? A ja coś tak czułam, że Wojtek tam namiesza... No i namieszał. Mam nadzieję, że Kaja jakoś wytłumaczy ten incydent Marco.
    Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialne, oby Marco zrozumiał. Pozdrawiam i zapraszam http://na-przeciw-marzeniom.blogspot.com/ http://now-its-good.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam nadzieję, że Marco i Kaja w końcu się pogodzą!
    Kolejna kłótnia... -.-
    Ale rozdział genialny! Uwielbiam to <3
    Czekam na nexta!
    Zapraszam do mnie http://bvbstory.blogspot.com/
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiedziałam, że nie będzie tak słodko i kolorowo haha Ale i tak to odkręcisz :P

    OdpowiedzUsuń
  5. cudowne to jest ! nie wiem co mogę napisać. szkoda mi trochę Wojtusia... kocha Kaję a tu nic z tego raczej nie będzie, chociaż może ona jednak coś do niego czuje. jejku i znowu się pokłóciła z Marco, niedobrze... ciekawa jestem dalszych losów.
    pozdrawiam <33

    zapraszam http://lewy-go-away.blogspot.com/2013/05/rozdzia-4.html

    OdpowiedzUsuń
  6. No nie ty mnie wykończysz! Jak nie przez Marco ich związek sie psuje to przez Kaje. Tak bardzo się kochają i do siebie pasują a mimo to mają mase problemów :C Szkoda mi ich, bardzo chce żeby im się wreszcie udało :D Mimo mej sympatii do Wojtka to niech się cholercia odczepi od Kaji bo ona jest z Marco szczęśliwa i ma dziecko w drodze ;p Ile emocji ja tu mam przy tym opowiadaniu. Czekam na nexta :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Wojtuś to zawsze coś namiesza... Genialny rozdział (tak, wiem, ze pod każdym piszę to samo, no ale to Twoja wina XD)
    @bvbiebs

    OdpowiedzUsuń
  8. Czy serio musisz wszystko komplikować? :D a tak się cieszyłam, że Szczęsny się pojawił :D a tu proszę... takie rzeczy...:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Zaraz wchodzę na nowe , a ty lubisz mieszać , że o boże ;D
    Ale mam nadzieję, że wszystko im się ułoży , a Marco jej wybaczy ;D

    OdpowiedzUsuń
  10. Wojtuśśs ty zawsze musisz namieszać ?
    Rozdział szczerze mówiąc zajebisty :)
    Zapraszam do mnie :
    http://aleksandraimarcostory.blogspot.com/2013/05/rozdzia-24.html

    OdpowiedzUsuń
  11. Czułam że Wojtek coś namiesza :/
    mam nadzieje że Marco i Kaja się nie pokłucą
    nie przezyła bym tego :(
    Zapraszam do mnie :
    http://aleksandraimarcostory.blogspot.com/2013/05/rozdzia-24.html Mile widziany komentarz

    OdpowiedzUsuń
  12. Powiem że twoje opowiadanie mnie zaciekawiło :) Oj Wojtuś,Wojtuś... ;)
    Zapraszam do mnie : http://pilkanoznacalymzyciem.blogspot.com/ i http://obiecajzetymrazemnieodejdziesz.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie no nigdy nie lubiłam Ciesnego, ale teraz odpierdzielił niezłą manianę. A Kaja powinna go lunąć w twarz. Teraz Marco ma powód żeby wypłakać się na biuście Sary. Oby nie wpadło mu do łba nic głupiego. Czekam na następny :) Borussia do boju! Jak żałuje, że nie widziałam sobotniego meczu, ale zaraz po LM pojechałam na długi weekend. Wrrrrr

    OdpowiedzUsuń
  14. Przeczytałam calutkiego twojego poprzedniego bloga i teraz czytam dwójkę. Zakochałam się w twoich opowiadaniach i nie mogę się od nich oderwać. Poprzednia część była taka emocjonująca. Marco wepchnął się w kolejkę, później pierwsze spojrzenie w oczy, to dotknięcie dłoni przy robieniu kanapek, ten Manchester. To wszystko było takie romantyczne. Dobrze, że zerwała z Maćkiem. Później pojawiła się ta głupia Carolin z tą udawaną ciążą. Cieszyłam się, że skończyło się happy endem. Później dodałaś 2 część którą bałam się zacząć czytać ze względu na Sarę pojawiającą się w opisie. Jednak zżerała mnie ciekawość jak potoczą się dalsze losy Kaji i Marco więc odważyłam się. Wiem, że do końca tego opowiadania jeszcze daleko, ale proszę cię, aby był happy end i żeby Kajka pogodziła się z blondynem bo innego zakończenia sobie nie wyobrażam. Trochę się rozpisałam, ale podsumowując: świetnie piszesz i masz prawdziwy talent.
    Pozdrawiam i zapraszam w wolnym czasie:
    http://my-hard-love.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. bardzo ciekawie piszesz, no cóż tu innego pisać?:)
    dokładniej nie będę tego rozdziałun komentować, bo jak dla mnie jest wprost idealny;-)

    zapraszam do mnie na pierwszy rozdział! http://siatkowkatonietylkosport.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  16. missautonomy31 maja 2013 17:17

    Aaaach, wiedzialam! Tak czulam, ze Wojtus jest zakochany w Kai, dlatego tak sie zachowuje, zwlaszcza przy niej. Cholera, niedobrze. Biedny Wojtek, ze nie moze byc z dziewczyna ktora kocha. Biedna Kaja, ze jej przyjaciel jest w niej zakochany, a ona musi go zranic i w dodatku jej narzeczony wszystko zle zrozumial. Biedny Marco, ze ich zastal tak jak ich zastal i wszystko opacznie zrozumial. Chociaz ja mu sie nie dziwie, zrozumialabym to tak samo. Tym bardziej, ze gdyby im nie przerwal, prawdopodobnie skonczyloby sie to znacznie gorzej. Ech, namieszalo sie :c
    Co do poczatku, czyli tego jak Kaja przezywa kazdy mecz, to mam tak samo xD caly dzien jestem klebkiem nerwow i przezywam to bardziej niz ktokolwiek kogo znam xD
    I nie chce nic mowic, ale w moich myslach tez jest MOJ Reus, a nie Reus, hahaha :3
    Anyway, nie chce kolejnej klotni Kai i Marco, nie chce zeby on znowu obrazil sie i poszedl do Sary albo Carolin :c oni maja ze soba porozmawiac, jak dorosli ludzie, a nie zachowywac sie jak dzieci -.-
    Powiedzialabym ze uderzam do nastepnego rozdzialu, ale juz zasypiam, wiec reszte przeczytam i napisze komentarze jutro :*

    OdpowiedzUsuń