czwartek, 9 maja 2013

12. "Żegnaj, Marco".

Następnego ranka wstałam niewyspana i zmęczona. Najpierw przez godzinę wydzwaniałam do Reusa, ale cały czas odpowiadała mi jakże przemiła pani ze swoim standardowym tekstem: "Abonent jest czasowo niedostępny, proszę spróbować później". Kiedy już się poddałam i byłam gotowa biec na policję dostałam telefon od Mario. Ale nawet świadomość tego, że jest bezpieczny nie pozwalała mi spać.
Gdy weszłam do kuchni zastałam Wojtka opierającego się o kuchenny blat i trzymający w ręku kubek z herbatą, który mi po chwili wręczył.
- Dzięki - wychrypiałam z wielką gulą w gardle. - Jak się spało?
- Źle - odparł, wkładając ręce do kieszeni jeansów. - Kaja, przepraszam. Porozmawiam z Marco, wyjaśnię mu wszystko.
- Nie.
- Kaja...
- Powiedziałam jasno i wyraźnie: nie!
Szczęsny wywrócił teatralnie oczami, po czym uśmiechnął się lekko. Ucałował mnie w policzek, po czym opuścił mieszkanie, zostawiając mnie samą. Opróżniłam naczynie do końca, następnie szybko pobiegłam do sypialni żeby się przebrać. Wysłałam SMS-a do Goetze, żeby nie wypuszczał Marco dopóki nie dotrę do mieszkania, i wyszłam.


*


Bardzo często ludzie widzą tylko błędy drugiego człowieka, nie zwracając kompletnie uwagi na siebie, na to jak oni sami się zachowują i czy nie robią czegoś źle. Ze mną było podobnie - wytykałam Marco schadzki z Sarą, a sama wczoraj omal nie pocałowałam Wojtka.
I wtedy dotarło do mnie, że może faktycznie między Marco i Sarą do niczego nie doszło? A jej słowa były tylko okazem zazdrości? Pogubiłam się w labiryncie kłamstw, tajemnic, niedomówień. Niestety, obok mnie nie było nikogo, kto pomógłby mi się z niego wydostać.
Zapukałam kilka razy do drzwi Mario, wyczekując aż ktoś w końcu mi otworzy. Założyłam ręce na piersi i wpatrywałam się w podłogę, jakbym szukała na niej rozwiązania swoich problemów.
- Co tutaj robisz? - głos Marco wprawił mnie w lekkie osłupienie. - Nie chcę cię widzieć.
- Marco, błagam, nie zachowujmy się jak dzieci - powiedziałam i weszłam do mieszkania Goetze. Reus zamknął drzwi, następnie zaprowadził mnie do niewielkiego pokoju, w którym prawdopodobnie spał dzisiejszej nocy. - Z Wojtkiem to naprawdę nie tak jak myślisz.
- Skąd wiesz co ja myślę? - zapytał ostrym tonem. - To wszystko jest naprawdę męczące.
- Wiem, dlatego chcę ci dać to - to mówiąc zdjęłam pierścionek z palca i położyłam na stojącym nieopodal stoliku.
- Co? Ja nic nie rozumiem... - rzekł ledwo dosłyszalnie.
- Nie musisz. - Zwiesiłam głowę, by nie widział moich łez. - Sądzę, że musimy od siebie odpocząć i spróbować za jakiś czas, od nowa, z czystymi kontami.
- Kaja, jestem zły, ale żeby tak od razu zrywać? - złapał mnie za nadgarstki, po czym mocno do siebie przyciągnął. - Spójrz na mnie.
- Robię to dla nas - wydusiłam z siebie. - Chciałam, żeby nam wyszło, ale tak się nie stało.
- A ślub, nasze dziecko? Przecież.... Kaja, do cholery! - krzyknął. - Wyjaśnij mi to, chociaż tyle mi się należy.
- Żegnaj, Marco.
Musnęłam jego wargi. Jego ciepłe wargi, które odcisnęły wiele razy piętno na moich ustach. Jego wargi, których nie będzie mi dane poczuć przez najbliższe kilkanaście dni, a być może i tygodni albo miesięcy.
"Tylko nie płacz" - powtarzałam sobie w myślach. Marzyłam o tym, żeby znaleźć się już w mieszkaniu, jak najszybciej się spakować i opuścić Dortmund. Obejrzałam się za siebie, mając cichą nadzieję, że Marco może za mną pobiegł. Ale po co miałby to robić? Zostawiłam go. Oddałam mu ten piękny pierścionek, który dał mi tego pamiętnego wieczora na dachu budynku, w którym mieszkałam, aż do dzisiaj, kiedy to miałam je opuścić.


W końcu dotarliśmy do celu. Opaska została zdjęta. Moim oczom ukazał się przepiękny widok. Znajdowałam się na dachu budynku, w którym mieszkał Reus stojący kilka kroków ode mnie. Widziałam stąd panoramę miasta. Robert zmył się i zostawił nas samych.
Marco miał na sobie garnitur, co było do niego niepodobne. Oniemiałam z zachwytu. Wziął mnie za rękę i zaprowadził do stolika, na którym stały dwa talerze z naszym posiłkiem, a także wino, kieliszki i świece. Odsunął mi krzesło jak na gentelmana przystało. Zajęłam swoje miejsce, a on usiadł naprzeciw mnie.
- A mówiłeś, że nie jesteś romantyczny – powiedziałam śmiejąc się. Piliśmy wino, napawając się tym cudownym wieczorem.
Blondyn wyjął ze swojej kieszeni telefon, z którego po chwili rozbrzmiała piosenka Jasona Walkera „Echo”. Podszedł do mnie i wyciągnął dłoń w moim kierunku prosząc mnie do tańca. Z chęcią się zgodziłam.
Objął mnie w pasie i kołysaliśmy w rytm muzyki. Piosenka się skończyła, ale my nie oderwaliśmy się od siebie. Pierwszy odsunął się Marco. Był bardzo przejęty. Uklęknął przede mną na kolano, po czym wyjął z kieszeni czerwone pudełeczko.
- Panno Hirte – spojrzał mi głęboko w oczy. Wiedziałam, o co chcę zapytać. - Zostaniesz moją żoną?
- Tak, oczywiście, że tak! – nie zawahałam się nawet przez chwilę. Zdenerwowany nie mógł wsunąć mi pierścionka na palec, ale w końcu się udało. Wyprostował się i pocałował mnie.



Nagle usłyszałam dźwięk komórki. Wyjęłam ją z torebki i przeczytałam wiadomość od Szczęsnego.
Chcę ci podziękować za wczorajszy wieczór, a jednocześnie przeprosić. Za chwilę mam samolot do Londynu, ale jakbyś chciała pogadać to zawsze możesz do mnie zadzwonić.
Uśmiechnęłam się sama do siebie. Dobrze mieć przy sobie przyjaciół, nawet jeśli są w tobie zakochani i omal cię wczoraj nie pocałowali.
Gdy dotarłam do mieszkania zdałam sobie sprawę, że zostawiając Reusa dałam mu drogę wolną - mógł spotykać się z Sarą, pieprzyć się z nią po kątach, pokazywać publicznie, w tym czasie ja nie miałam nic do powiedzenia, nie miałam prawa się obrazić, ani robić mu scen.
Lecz w tamtym momencie to nie miało znaczenia. Zdjęłam buty, płaszcz i skierowałam się do sypialni, w której miałam spędzić swoją ostatnią noc. Nie wiedziałam, czy wrócę. Jeszcze nie wyjechałam, a w moim sercu już kiełkowała tęsknota.


*


Dwa dni później.
Zachłyśnięci szczęściem nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak szybko nasza radość może się ulotnić. Wystarczy jedna chwila, by coś budowane od dłuższego czasu rozpadło się w oka mgnieniu. Po raz kolejny poczułam, jakby ktoś wepchnął mi nóż w plecy i pokręcił nim kilka razy z triumfalnym uśmieszkiem na twarzy.
Wierzchem dłoni starłam łzy z mojego policzka, po czym podążyłam za resztą osób ku wyjściu. Chyba przez te parę miesięcy nadal nie nauczyłam się, że ucieczki niczego nie dają, a tylko pogarszają sprawę, ale nie myślałam trzeźwo. Potrzebowałam się odciąć od Dortmundu, moich przyjaciół, a przede wszystkim od Marco. Przed oczami stanął mi widok blondyna, który zawładnął moim sercem, a jednocześnie ranił mnie najbardziej na świecie. A niech go szlag! Byłam pewna, że się nawet nie przejął tym, że znowu zniknęłam bez wyjaśnienia - przecież był już do tego przyzwyczajony - zamiast tego spędzał uroczy wieczór w towarzystwie Sary, co do tego nie miałam wątpliwości. Po co zachodzić w głowę, gdzie ciężarna narzeczona tym razem uciekła, skoro ma przy sobie dziewczynę, która może mu zapewnić wszystko, czego tylko zażąda?
- Cześć, mała.
Wojtek patrzył na mnie z niezadowoloną miną, ale w tej chwili mnie to nie obchodziło. Podeszłam do niego i wtuliłam się w niego.


*


No to można powiedzieć, że wróciliśmy do początku. Nie wyszedł mi ten rozdział tak, jak chciałam, ale na nic lepszego mnie nie stać. Powoli zbliżamy się do końca, bo zostały raptem 2 rozdziały + epilog. Smutno mi, bo po raz kolejny rozstaję się z tym opowiadaniem, jednak nie myślmy o tym teraz. ;)
Zapraszam na dlon-aniola.blogspot.com :). Moje nowe opowiadanie o piłkarzach Borussii.
PS. Wiecie, jak macie mi pisać komentarze typu "świetne, pozdrawiam, wpadnij do mnie" to lepiej sobie darujcie, bo taki komentarz mogłabym zostawić na każdym blogu uprzednio nie czytając w ogóle jego opowiadania. Nie wymagam od was rozprawki, ale może 2-3 zdań na temat rozdziału i tyle.

20 komentarzy:

  1. Szkoda, że już zaraz koniec! :<
    Mam nadzieję, że Kaja pogodzi się z Marco i będą razem!
    Chociaż Kaja mogła z nim nie zrywać, bo tylko pogorszyła sytuację :c
    Rozdział ogólnie super :)
    Czekam z niecierpliwością na kolejny! :3
    Zapraszam do mnie http://bvbstory.blogspot.com/ obserwacja i komentarze mile widziane :)
    Pozdrawiam ciepło :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Serio końcówka?! Rany! To już druga część, a ja wciąż chcę to czytać! :D
    A z tymi komentarzami to masz rację. Też irytuje mnie, gdy ktoś nabazgroli byle co, nie czytając nawet rozdziału...
    Kurde. Serio ona poleciała do Wojtka? No nie wierzę... Ciekawe co tym razem zrobi Marco. Przecież niedługo zostaną rodzicami!... Czekam, czekam, czekam! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak mogłaś oddać mu i rozstać się z nim ;(
    Nie rozumiem , miało być tak pieknie ! ! ;(
    Siedzę i ryczę ale napisane pięknie ;D Tylko tak smutno masz dar , czytelnik zawsze ma uczucia do tego co napiszesz ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam nadzieję, że planujesz jakieś dobre zakończenie dla, zawsze pocieszyciela, Wojtusia, bo moje serduszko nie zniesie, kiedy zostanie sam.

    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział jest cudowny, jak zwykle. Masz ogromny talent i czuję się jakbym czytała książkę wspaniałej pisarki, no i chyba czytam :). Wspaniale piszesz, czyta się to tak przyjemnie.
    Żałuję tylko, że opowiadanie już się kończy, pamiętam jak płakałam gdy kończyłaś pierwszą część, w tym rozdziale pojawił się właśnie fragment z tej cudownej chwili gdy Marco oświadczał się Kai... <3
    Chciałabym by skończyło się dobrze, myślę, że oboje zasługują na szczęście, jednak jakbyś tego nie skończyła to wiem, że wyjdzie świetnie. Także czekam na kolejny rozdział i pozdrawiam :).

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam ostatnio gorsze dni, wszystko mnie wkurza i dołuje. Tym rozstaniem Marco i Kaji chyba za bardzo się przejęłam, bo po prostu się popłakałam... W momencie, kiedy Kaja oddawała Reusowi pierścionek połynęły mi łzy. Zwykle nie wzruszam się na takich momentach w opowiadaniu. No cóż, to takie smutne. Dwoje ludzi, którzy się kochają ranią się najbardziej. Nie potrafią być ze sobą tak po prostu szczęśliwi i ciągle szukają w sobie jakichś wad. Ja jeszcze wierzę w to, że do siebie wrócą i będzie końcówka z happy endem.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  7. jak to zblizamy się do końca ? to chyba jakiś żart !
    dziewczyno masz taki talent ! opowiadanie jest fenomenalne ! czytam każdy rozdział z zapartym tchem! teraz to się już poryczałam jak się rozstali, oni muszą być razem ! tyle przeszli więc i to powinni przetrwać ! nie mogę się doczekać kolejengo rozdziału <33
    pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Zobaczyłam ten tytuł i się popłakałam uparcie powtarzając "nie, nie, nie, nie zgadzam się!". Co, co co? Jak to tylko dwa rozdziały i epilog? Powtórzę to jeszcze raz: ja się nie zgadzam ;c Wybacz, ale piszesz tak realistycznie i tak świetnie że aż trudno uwierzyć że to nie dzieje się naprawdę.
    Oj, Kaja Kaja. Może z jednej strony dobrze że się rozstali? Ostatnio same problemy mieli, biedni. Mam jednak nadzieje że do siebie wrócą, i całość zakończy się happy endem ;)
    Wybacz że ostatnio mnie nie było (nie wiem czy w ogóle to zauważyłaś, no ale cóż), miałam jakieś problemy z internetem.
    Co do drugiego bloga- na pewno na niego wpadnę. Już tym bardziej jak to o piłkarzach BVB ;) Jak ty to robisz? Masz z dwadzieścia super blogów, świetnie piszesz, a ja mam 2, pisze do dupy i nie mam pomysłów ;x
    Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  9. No nie, Ty kończysz, a ja znowu się wkręciłam. Nie zostawisz Kai u Wojtka, na pewno tego nie zrobisz, nie ma takiej opcji! Ma być huczny happy end! :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozdział wspaniały. Myślę że Marco powinien jej najpierw wysłuchać, i nie dać jej za nic odejść. Nie powinien mieć jej tego za złe, bo przecież niedawno zrobił to samo. Może dobrze że się rozstali, bo ostatnio nie było między nimi dobrze. Niech sobie ułożą inaczej życie, ale myślę że i tak zatęsknią i do siebie wrócą. Uwielbiam twój sposób pisania. Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  11. Przeczytałam obie części i zakochałam się w tym <33 za razem wesołe i smutne ;( tyle się między nimi zdarzyło, że nie potrafię sobie wyobrazić czy oni będą razem czy nie :D mam nadzieję, ż etak <3 wspaniale piszesz i szczerze to chciałabym trzecią część :D czekam na kolejny <3
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  12. genialne <3 jesteś zła -.- jak może kończyć tak genialne opowiadanie ? nie masz serca ;c albo kończysz i zaczynasz część 3 albo piszesz dalej <3 :D
    zapraszam <3 http://echte-liebe-bvb.blogspot.com/
    PS mamy bardzo podobny styl blogów :D

    OdpowiedzUsuń
  13. zapraszam na prolog http://love-you-so-much-ever.blogspot.com/2013/05/prolog.html

    OdpowiedzUsuń
  14. Więc tak... Kaja znów wyjeżdża.... Muszę przyznać, że Wojtek i Sara ładnie im w życiu namieszali :D. Mam tylko nadzieję, że przejdą jakoś tę próbę. Pasują do sb choć tego nie widać :P

    OdpowiedzUsuń
  15. popłakałam się jak to czytałam...
    ten moment gdy oddała mu pierścionek..
    jak się skończy bez happy endu to się rozwyje jak małe dziecko- przysięgam .

    OdpowiedzUsuń
  16. W komnentowaniu rozdziałów, opowiadań nigdy nie byłam i nie będę dobra, ale cóż, jak chcesz znać moje zdanie, to postaram się coś sklecić:).
    A więc... Moim zdaniem główna bohaterka bardzo dobrze postąpiła zrywając z Marco, ale odchodząc z Dortmundu, czy raczej uciekając- przeciwnie. No i teraz tylko zamęcza się myślami za swoim "byłym". Mam nadzieję, że wrócą do siebie, a Reus zostawi tą Sarę, i będzie happy end!
    poinformuj mnie o następnym!

    OdpowiedzUsuń
  17. Ale ze mnie dupa wołowa, ale przeoczyłam Twoje powiadomienia, za co Cię bardzo serdecznie przepraszam.
    Co do rozdziału, to wydaje mi się, że Kaja zrobiła najlepszą z możliwych rzeczy. Małżeństwo i dziecko nie uleczą nagle tej ilości niedomówień i maskarady, która dzieje się wokół nich. Powinni sobie ufać i murem stać za sobą a tak oboje się meczą i szamoczą. Powinni być razem, ale gdy oboje dojrzeją do tej decyzji. Jedno musi być pewne miłości drugiego.
    A opowiadanie magiczne.
    Pozdrawiam serdecznie :))

    OdpowiedzUsuń
  18. Czytałam i płakałam .Dlaczego zerwałaś z Marco.Mimo że sie raniliście na wzajem bardzo mocno się kochacie.Mam nadzieje że wszystko się ułoży i Kaja i Marco będą razem.Rozdział Genialny chciała bym tak pisać jak ty.Pozdrawiam Olka

    OdpowiedzUsuń
  19. Ja nie mogę,oni naprawdę się rozstają. Wkurzył mnie tym ,że zdradza Kaję;(
    W międzyczasie zapraszam na mój "świeży" blog
    marcoreusiewa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  20. Jak juz wczesniej mowilam, przepraszam ze z nowa porcja komentarzy wracam dopiero teraz, gdy Ty juz dawno zakonczylas to opowiadanie xD serio, przepraszam :c
    'O moj Boze, Kaja, czy Ciebie popierdolilo?! Nie mozesz tak po prostu zostawic Marco, przeciez Ty go kochasz tak samo mocno jak On Ciebie!' - mniej wiecej takie mysli mi chodzily po glowie przy czytaniu tego rozdzialu ;_____;
    Dopiero czytajac konco-poczatek, ktory wydal sie dziwnie znajomy (xD) uswiadomilam sobie, ze w prologu faktycznie bylo o ucieczce Kai do Londynu, do Wojtka. I teraz uwazam ze po czyms takim, jak proba pocalunku chyba nie powinna sie do niego przenosic, bo to sie moze zle skonczyc :c
    Ech, chcialabym napisac cos wesolego na temat tego rozdzialu, ale on sam w sobie jest smutny, wiec... A przypomnienie sceny cudownych zareczy, przy ktorej plakalam ze wzruszenia na koncu poprzedniej czesci, teraz wywolaly u mnie lzy smutku :c
    Okej, oni musza sie ogarnac i przestac zachowywac jak dzieci i wiecznie od siebie uciekac, bo to nic nie da. Rozdzial Ci wyszedl, Karolciu, bardzo dobrze, naprawde :*
    A teraz ocieram lzy i lece do nastepnego :*
    P.S. Pomimo tego, ze opowiadanie sie skonczylo juz dawno i tak mi smutno, ze tak malo do konca :c

    OdpowiedzUsuń