Rozdział zawiera fragmenty z pierwszej części "Ich Liebe BVB".
Tekst jest pisany kursywą :).
Siedziałyśmy w milczeniu czekając na swoje zamówienie. Kilka minut potem podeszła do nas wysoka dziewczyna z burzą czarnych loków okalających jej obsypaną gdzieniegdzie pieprzykami twarz. Postawiła na naszym stoliku dwie filiżanki i z życzliwością w głosie zapytała, czy coś jeszcze chcemy oprócz herbaty. Grzecznie odmówiłyśmy, więc kelnerka poszła wziąć zamówienie od siedzącej w kącie pary staruszków. W tamtej chwili im pozazdrościłam - pomimo sędziwego wieku wciąż potrafili cieszyć się swoim towarzystwem.
Przeniosłam wzrok na Carolin, która nerwowo mieszała swoją herbatę. Jej twarz różniła się od mojej diametralnie, ale nie wyglądem, a nastrojem jaki przedstawiała. Jej zaróżowione policzki i błyszczące oczy mówiły jasno o tym, jaka była szczęśliwa. Zaś gdy ja patrzyłam w lustro widziałam zmęczoną i bladą dwudziestodwulatkę.
- Marco był u mnie - wydusiła z siebie w końcu, przestając dumać nad napojem. - Oznajmił, że się u mnie zatrzymuje, zostawił walizkę i wyszedł.
- Trochę... - Głos mi się załamał. - Trochę się pokłóciliśmy.
- To niezręczne rozmawiać z byłą dziewczyną swojego chłopaka, świetnie zdaję sobie z tego sprawy - powiedziała i uśmiechnęła się do mnie - ale widzę, co się dzieje. Byłam z Reusem cztery lata i nigdy nie widziałam go w takim stanie.
- Takim, czyli jakim? - zapytałam z wielką gulą w gardle.
- Pierwszy raz był taki przybity.
Zwiesiłam głowę, by uciec od świdrującego wzroku panny Bohs. Opróżniłam do połowy filiżankę, małymi łykami, aby mieć więcej czasu na przetrawienie tego, co usłyszałam od niej.
Nie umiałam dłużej ze sobą walczyć. Opowiedziałam jej wszystko dokładnie, od samego początku. Jakbyśmy znały się całe życie, nie było między nami żadnych spięć i były przyjaciółkami, a prawda była inna. Konfrontacja dwóch kobiet, które łączy jeden mężczyzna - Marco Reus.
- A wiesz czemu się rozstali? - Pokręciłam przecząco głową w odpowiedzi. - Sara była zakochana w Kevinie.
- Kevinie?! - podniosłam głos, czym zwróciłam uwagę zebranych w kawiarni. W gwoli ścisłości byłyśmy tam tylko my, pracownicy i dwójka zakochanych w sobie staruszków.
- Tak, ale on nic do niej nie czuł... Albo raczej nie chciał czuć - wyznała z grymasem na twarzy. Posłałam jej pytające spojrzenie, więc ciągnęła dalej: - Przyjaźnił się z Reusem, to było dla niego ważniejsze.
- W takim razie dlaczego ona teraz się do niego przylepia?
- Może pogadasz o tym z Kevinem?
W pierwszym odruchu miałam ochotę krzyknąć "nie!", ale narobiłam wokół siebie już za dużo szumu. Po dłuższej chwili stwierdziłam, że pomysł Carolin nie jest wcale taki głupi. Pośpiesznie zadzwoniłam do Lewego z prośbą podwiezienia mnie do Grosskreutza, a ten bez zbędnych pytań się zgodził.
*
- A co powiecie na karaoke? – zaproponował Marco. Jego pomysł został przyjęty z radością.
- Reusy, idziesz na pierwszy ogień. Łatwo nie będzie, bo nie znasz języka polskiego – Kuba śmiejąc się usiadł koło Agaty.
Marco trochę się ociągał, ale w końcu wśród burzy braw, krzyków i oklasków dał się przekonać i postanowił się zmierzyć z naszym ojczystym językiem, który do łatwych nie należał.
- Ja uwielbio jo, Ona tu jest i tany dla mnie – wył, to znaczy śpiewał Marco do pseudo-mikrofonu, którym był pilot od telewizora. – Bo dobrze wi, że porwe jo i w sercu schowom na dnie !
Miałam nadzieję, że sąsiedzi zaraz nie wpadną z karabinem maszynowym nas rozstrzelać.
- Prosimy o oklaski dla Marco! – zakrzyknął DJ Lewy. Następny nawalony. Marco śmiejąc się usiadł obok mnie.
- Nie przejmuj się, jeszcze nigdy nie słyszałam, żeby ktoś tak słodko kaleczył nasz język – starałam się jakoś pocieszyć Reusa, który oblał się rumieńcem. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
- Kaja, nie widzę świata poza tobą.
- Mam się przesunąć?
Popatrzył na mnie jak na kretynkę, ale po chwili się roześmiał.
- Tęsknie za tobą. Co ja tu będę robić przez tydzień bez Ciebie? - blondyn westchnął.
- Ja za tobą też. Nawet nie zdążyliśmy się sobą nacieszyć, a ty już wyjechałeś - schowałam twarz w dłoniach. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że nasze życie zapewne tak będzie wyglądać.
- Kaja, kocham cię, bez względu na wszystko. Jak na miesiąc znajomości to i tak przeżyliśmy sporo i pewnie czeka nas jeszcze dużo. Nie możemy się poddać na starcie - uśmiechnął się lekko. - Kocham cię, kocham cię, kocham cię. Mogę to powtarzać do znudzenia. Dla ciebie nauczę się to po polsku wymawiać, a jak będziesz chciała to nawet i po rusku.
- Proszę, tylko nie po rusku! - zachichotałam - Jak wrócisz, to zaczniemy twoją lekcję języka polskiego. W końcu nie może się ona zakończyć tylko po jednym nieudanym występie disco-polowym.
- Nie przypominaj mi, jak potem Robert mi tłumaczył o czym śpiewałem to się załamałem - pokręcił głową.
- Nie chciałbyś, żebym dla ciebie tańczyła?
- Chciałby, oj chciałby ! - usłyszałam niespodziewanie głos Mario. - Czekajcie, nawet znam jeszcze jedną piosenkę, co mnie Kuba nauczył. Bo ja tanić chce, mohe naucysz mni, jak tani się!
- Kaja, kocham cię, ale muszę iść zabić Mario. Nie gniewasz się? - uśmiechnął się tak, jak tylko on potrafi. Zmiękło mi serce i się zgodziłam. - Zadzwonię jutro.
- Jesteś tutaj - wydusił z siebie. Jego głos był niemal niedosłyszalny. - Czuję cię, widzę cię. Nie zwariowałem, prawda?
- Obydwoje zwariowaliśmy - odparłam chwytając go za rękę.
- Może i tak - przyznał. Objął mnie w pasie i nasze usta złączyły się w czułym pocałunku. - Jestem wariatem w tobie zakochanym.
- Oh, ty szalony - zachichotałam. Zasłoniłam usta, żeby się powstrzymać.
- Stęskniłem się za twoim śmiechem.
- Tylko za nim? - zapytałam uśmiechając się zalotnie.
- Odpowiem tak - założył mi kosmyk włosów za ucho i pocałował.
Zatrzymaliśmy się pod blokiem, w którym mieszka Kevin. Lewy spoglądnął na mnie wzrokiem pełnym otuchy. Dobrze, że był ze mną, bo inaczej pewnie bym się wycofała. Wysiedliśmy z samochodu i ruszyliśmy ku drzwiom.
Winda zatrzymała się na trzecim piętrze. Przebrnęliśmy przez korytarz, aż w końcu stanęliśmy przed celem naszej "podróży".
- O, cześć - powiedział zaskoczony, gdy po kilku razach dzwonienia dzwonkiem w końcu nam otworzył. Wpuścił nas do środka i zaprowadził do niewielkiego pomieszczenia służącego za salon.
Mieszkanie nie było duże, aczkolwiek przytulne - podobnie jak to, w którym mieszkałam w Warszawie z rodzicami.
- Co was do mnie sprowadza? - zapytał.
Streściłam mu najkrócej jak się dało, czemu tutaj jesteśmy. Nie krył zaskoczenia. On chyba też nie darzył Sary sympatią, co mnie podnosiło na duchu. Razem z Robertem cierpliwie czekaliśmy aż coś w końcu powie, ale na to się nie zanosiło.
- Kevin, proszę, tylko ty mi możesz pomóc. - Ton mojego głosu był błagalny.
- Tylko że ja nie wiem, co dla ciebie mogę zrobić Kaja - odparł ze smutkiem. - Marco jest trochę jak Kubuś Puchatek. Ma duże serce, którym chciałby pokochać wszystkich wokół, ale ma również mały rozumek i wybiera nieodpowiednie osoby, którymi tą miłością obdarza.
- Mnie też masz na myśl?
- Oczywiście, że nie - zaprzeczył prędko. - Właśnie tego nie rozumiem. Reus jest... skomplikowanym człowiekiem, nikt nie wie, co siedzi w tej jego główce.
- Liczyliśmy, że ty go rozgryziesz - wtrącił się Lewandowski.
Bezsilnie wzruszyłam ramionami. Kevin objął mnie ramieniem, ale nawet jego troska w tamtej chwili nie mogła mnie pocieszyć.
- Przecież znasz Sarę. Wiesz, co się wydarzyło. Jak myślisz, dlaczego ona nam to robi? - brnęłam w ten temat dalej.
- Prawdopodobnie dla zemsty - odpowiedział, wprawiając mnie w osłupienie. - Sara chciała być ze mną, ale ja nie chciałem ze względu na Marco.
- Kontynuuj.
- Możliwe, że w jej chorej główce uroiła się myśl, że to jego wina. Nie dopuszczała do siebie myśli, że mogę jej nie kochać. A teraz widząc wasze szczęście chce to popsuć - by w efekcie ty i on cierpieli równie mocno jak ona parę lat temu.
W głowie robił mi się coraz większy mętlik, a wszystko powoli zaczęło się układać w jedną całość. Kevin miał zapewne rację. Ba! Na pewno ją miał. Brakowało tylko jednego elementu tej całej układanki - żeby Marco też zrozumiał, jakim złym człowiekiem jest Sara.
*
Zmęczona po całym dniu wróciłam do siebie. Czy mogłam w ogóle tak to ująć? Prawnie to było mieszkanie Reusa, w którym zamieszkałam i stało się również po części moje, ale bez Marco było ono puste, bez życia. Jego nieobecność mnie przytłaczała, nie pozwalała oddychać ani normalnie funkcjonować. Każda, nawet najmniejsza cząstka mnie obumierała bez tego blondasa.
Wzięłam szybki prysznic i położyłam się na łóżku, lecz nie mogłam zasnąć. Mój płacz wzbierający się we mnie od kilku godzin mi na to nie pozwalał. W ciągu jednego dnia tyle się wydarzyło, to było dla mnie zdecydowanie za dużo. Wyprowadzka Marco, spotkanie z Carolin, rozmowa z Kevinem.
Płakałam długo, głośno, niemal krzycząc i choć opadałam z sił to nie mogłam powstrzymać łez. Nie wiem ile czasu upłynęło, ile już łez wylałam.
Byłam zbyt padnięta, by zerknąć na zegarek, ale mimo to burdel w mej głowie był zbyt wielki, żeby umożliwić mi spokojny sen. Leżałam niespokojnie wpatrując się w księżyc za oknem.
Do moich uszu dobiegł dźwięk skrzypiących drzwi, a chwilę później stawianych na posadzce kroków zbliżającego się do mnie osobnika.
- Cii, to tylko ja. - Cichy i spokojny głos Marco zastopował mój płacz.
Odgoniłam łzy i spojrzałam na niego - włosy sterczały mu na wszystkie strony świata, koszulę miał źle zapiętą, a jeansy spadały mu z powodu braku paska, przez co widziałam skrawek jego bokserek.
Ściągnął buty wraz z skarpetkami i wgramolił się do łóżka, kładąc się obok mnie.
- Czemu płaczesz? - zapytał czule.
Objął mnie w pasie i przyciągnął do siebie. Zatopił twarz w moich brązowych włosach, pocierając nosem o szyję.
- Bo do cholery jasnej nienawidzę spać bez ciebie, jeść kolacji bez ciebie i oglądać bajek bez ciebie - oznajmiłam, za każdym razem wyraźnie akcentując "bez ciebie". Odwróciłam się przodem do niego, by móc spojrzeć mu w oczy. - Dlaczego mi to robisz? Zostawiłeś mnie... dla niej.
- Nie zostawiłem cię. - Pogłaskał mnie po mokrym od łez policzku. - Aniele, nie płacz. Boli mnie to.
To mnie nie rań, sukinsynu.
- Marco, porozmawiamy jutro, jestem śpiąca.
Piłkarz pokiwał głową ze zrozumieniem i przykrył mnie szczelnie kołdrą. Pocałował mnie w czoło, obdarowując mnie przy tym jednym ze swoich firmowych uśmiechów. Nienawidziłam siebie za to, że byłam gotowa wybaczyć mu każde przewinienie. Zasnęłam wtulona w Marco, chcąc zapomnieć o tym co się wydarzyło.
*
Jednak nie będziecie musieli czekać trzech tygodni. Myślałam, że po wywiadówce będzie gorzej, ale się pomyliłam, co mnie w sumie cieszy :D. Postaram się dodać 10 w przyszły weekend, ale nie wiem jak to będzie. Wtorek, środa, czwartek - egzaminy, także trzymajcie kciuki, kochani! :)
Co za sucz z tej Sary... Szkoda mi Kai, bo nie wie co ma zrobić a Marco zachowuje się jak nadąsany pięciolatek. Nie zostawia się od tak kobiety, która nosi jego dziecko. Ale w końcu wrócił i mam nadzieję, że znowu czegoś nie odpierniczy.
OdpowiedzUsuńPowodzenia na egzaminach!
Pozdrawiam :)
Porównanie Marco do Kubusia Puchata = MISTRZOSTWO! Chciałabym, żeby zawsze było tak miło i sielankowo, ale wiem, że ta nie będzie XD
OdpowiedzUsuńBędziemy męczyć się przez te 3 dni razem, także życzę powodzenia :D
Ale dziwny ten Marco... Co on, okres ma, że się tak dąsa? XD Z jednej strony zazdroszczę Kai związku z piłkarzem, a z drugiej... No cóż. Rozdział bardzo mi się podoba, jest długi i ciekawy, ale szkoda że tak rzadko dodajesz. :( No ale rozumiem, brak czasu.
OdpowiedzUsuńpowodzenia na testach: )
@biebsfollowme3
Marco to mnie strasznie wnerwia! najpierw się rzuca, wyprowadza a potem wraca jak gdyby nigdy nic!! no jak tak mozna ?!!!! jak Kaja się mogła poczuć w takiej sytuacji ?!!
OdpowiedzUsuńcudny rozdział i czekam na więcej !
pozdrawiam!
zapraszam http://w-moim-swiecie-bvb.blogspot.com/2013/04/rozdzia-21.html
ps. trzymam kciuki za Ciebie ;))
Czekałam na tooo *.* Kocham cie, po prostu. Znowu są razem, yay. Marco sie zachowuje jak rozkapryszone dziecko, Kaja cierpi, Sarah jest suką i amen. Rozdział świetny czekam na następny oczywiście. Mam dziwne uczucie że Sarah znowu coś spierdoli, ale nie kracze bo znowu będę beczeć jak dziecko przy którymś z rozdziałów.
OdpowiedzUsuńPowodzenia na egzaminach, trzymam kciuki ;))))))
Jak ja nie cierpię takich dziewczyn jak Sara o boże mogłabym je pozabijać ;) Rozdział cudny temu Marco należałoby się porządne lanie ;D
OdpowiedzUsuńTą Sare to tylko uśmiercić xd
OdpowiedzUsuńBiedna Kaja, no ale wiadomo że nie będzie zawsze kolorowo.
Genialny rozdział ;*
Zapraszam do siebie.
Dziękuje za komentarz u mnie i bardzo się cieszę, że nie musiałam czekać trzech tygodni ;)
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo fajny. Polubiłam Carolin i sama jestem tym zaskoczona.
Co do Kevina to przyznam się szczerze, że za nim nie przepadam. Sama nie wiem dlaczego ;p Tutaj był do przełknięcia i pocieszał Kaje, więc dam mu w głowie mały plusik.
Wstawki z pierwszej części boskie. Rany, ile oni mieli pieknych chwil ze sobą. Zazdroszczę :3
Najbardziej jednak intryguje mnie dlaczego Reus ni z gruchy ni z pietruchy wraca do Kai wśrodku nocy i to w takim stanie. Pewnie jestem jakaś dziwna ale moim zdaniem coś się święci. Byle tylko nie coś co ponownie zrani Kaje.
Mam nadzieje, że następny dodasz równie szybko :) No i powodzenia na agzaminach ;D
Nienawidzę takich jak Sara , pod ścięcie ;)
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny Marco niech się opamięta i powinien dostać porządne lanie np. Lewandowskiego ;D
Zajebisty rozdział! <3
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny :)
Świetne blogi i świetna historia. Czemu przewidziałam, że ta Sara będzie suka ? Hmm..
OdpowiedzUsuńPowodzenia na egzaminach. Sama mam więc wiem co to za stres !
Nie ogarniam tego Reusa. No, ale faktycznie Kevin miał rację - jego trudno zrozumieć.
OdpowiedzUsuńW ogóle zaskoczyło mnie to, że Marco udał się do swojej byłej...Dziwne. W sumie to wszystko porobiło się jakieś skomplikowane. Aczkolwiek nie zmienia to faktu, że rozdział świetny i zaskakujący :)
Czekam więc na następny i liczę, że ktoś zrobi porządek z tą Sarą :)
Bomba!!!!
OdpowiedzUsuńCzekam na następny.
Zapraszam do mnie
http://meinlebenistscheibe.blogspot.com/
lub
http://opowiadanieoborussidortmund.blogspot.com/
nowy na breakthrouugh.blogspot.com - zapraszam:)
OdpowiedzUsuńWiedzialam, ze Carolin nie jest taka zla i ze w jakis sposob pomoze Kai. Moze niekoniecznie zaplanuja razem jak wepchnac Sare pod pociag (na co liczylam xD), ale najwyrazniej taka rozmowa tez pomogla i duzo dala. A w glebi ducha, ucieszylam sie, ze Marco poszedl akurat do niej. Nie wiem czemu o.O
OdpowiedzUsuńAnyway, Sara jest zlym czlowiekiem. Wiem o tym. Ale... ona jest po prostu zraniona. Tak, powinna przez tylw czasu juz o tym zapomniec i sobie odpuscic, a na pewno nie powinna sie w ten sposob mscic. Ale ona to robi dlatego ze jest zraniona. Troche mi jej szkoda :/
Ej, Kevin jest fajnym i madrym facetem :) ciesze sie, ze pomogl Kai na tyle na ile mogl. A to porownanie Marco do Kubusia Puchatka bylo po prostu epic *.* serio, takie piekne i prawdziwe :3
A to zakonczenie - Marco przychodzi do Kai, tak jakby chcial jej dac do zrozumienia ze zawsze bedzie z nia, obojetnie co sie bedzie dzialo, ze jej nie zostawi i ze ja kocha. Tylko ja. Taki jeden gest a znaczy wiecej niz tysiac slow. Wiem, ze nie naprawi wszystkiego w ten sposob, ale to naprawde cudowne ze przyszedl :3
Mam nadzieje ze im dalej, tym lepiej bedzie :*