- O czym myślisz? - zapytał, głaskając mnie po policzku.
- O życiu - odpowiedziałam, patrząc w sufit.
- Podzielisz się ze mną swoimi rozmyślaniami?
- Po prostu... Po prostu rok temu byłam narzeczoną Maćka, mieliśmy wziąć ślub, zamieszkać w domu pod Warszawą, a teraz jestem z Tobą w Dortmundzie.
- Żałujesz?
Spojrzałam na niego z uśmiechem na twarzy.
- Nigdy nie będę żałować - powiedziałam, po czym pocałował mnie czule w usta.
Spokój znowu zawitał do naszego życia. Duży wpływ miała na to niewiedza Reusa o mojej rozmowie z jego pierwszą miłością. Nie mogłam być pewna, czy Marco stanie po mojej stronie lub czy w ogóle mi uwierzy. O wiele łatwiej udawać grzeczną narzeczoną, może nieco zazdrosną, ale mimo to akceptującą obecną sytuację. Marco myślał, że wszystko jest w porządku i skupiał się na grze, bowiem w przyszłym tygodniu Borussia miała polecieć do Ukrainy na mecz z Szachtarem Donieck.
- Kaja, znowu odleciałaś - zaśmiał się blondyn.
- Przepraszam - wybąkałam zmieszana. - Nie musisz czasem iść na trening?
- Wolę zostać z tobą - odparł, po czym zaczął mnie łaskotać.
- Marco, głuptasie!
- Daj buziaka to przestanę - zażądał z cwaniackim uśmieszkiem na twarzy.
Wywróciłam oczami i ucałowałam pomocnika BVB w czubek nosa. Parsknęłam śmiechem przytulając się do Marco. Było nam dobrze, jak we śnie i jeśli chodziło o mnie - mogłabym tak przeleżeć z Reusem całą wieczność. Niestety, dzwoniący telefon mojego narzeczonego przerwał nam chwile czułości.
- Słucham?... Co ty gadasz?... Moje gratulacje! - ekscytował się. - Trzeba to oblać!
No tak, typowy facet. Dzieje się coś dobrego - trzeba się napić, dzieje się coś złego - tym bardziej trzeba się napić. Z rozbawieniem przysłuchiwałam się rozmowie Dortmundczyka, który rozłączył się kilka sekund potem i z wyraźnym zadowoleniem powiedział:
- No to będziemy mieć baby boom. Cathy jest w ciąży.
- Niemożliwe! - z wrażenia aż wybałuszyłam gały na blondyna. - Będzie mały Hummels, to takie słodkie.
- Słodsze od Reusa juniora? - zapytał urażonym tonem.
- Nikt nie będzie słodszy od Reusa juniora - odpowiedziałam ku uciesze Reusa seniora.
*
Marco postanowił nie iść na trening i cały dzień mieliśmy dla siebie. Przynajmniej taki był plan, lecz wszystko pokrzyżowały odwiedziny Mario i Lewego, którzy uśmiechnięci od ucha do ucha usadowili się na kanapie w salonie. Oczywiście tematem dnia stało się baby boom w Borussii: najpierw ja, teraz Cathy. Jakby tego było mało to Goetze znacząco spoglądał na Roberta, jak gdyby chciał mu dać do zrozumienia, że wszyscy czekają na dziecko jego i Anki.
Podczas gdy mój luby i Lewandowski zajęli się grą w Fifę, mi udało się zaciągnąć Mario do kuchni, żeby pomógł mi z przygotowaniem obiadu. Pretekst do rozmowy był na tyle dobry, że piłkarz zgodził się nie podejrzewając o co mi tak naprawdę chodzi.
Wychowanek Borussii usiadł na taborecie grzecznie czekając na moje rozkazy, ale zamiast tego usiadłam obok niego i z poczuciem lęku oznajmiłam:
- Muszę wiedzieć, czy Marco dalej spotyka się z Sarą.
- Mam robić za szpiega? Coś w rodzaju Jamesa Bonda? - zażartował. - Jestem Goetze. Mario Goetze.
- Przestań się wygłupiać, mówię poważnie! - skarciłam kolegę. - Powiedz mi wszystko, co o niej wiesz.
- Poznali się gdy Marco grał w Ahlen. Nie byli parą zbyt długo, bo zaledwie pół roku - przerwał na moment i po chwili opowiadał dalej, ale cichszym głosem. - Dużo się kłócili, ale pomimo to bardzo mu na niej zależało. Trudno się dziwić, to była jego pierwsza dziewczyna.
- I co dalej? Dlaczego się rozstali? - dopytywałam.
- Nie wiem, Marco nigdy o tym nie mówił. Wiem tylko, że niedługo po zerwaniu poznał Carolin, potem przeniósł się do Moenchengladbach - zakończył Mario.
- A teraz? Widują się ze sobą?
- Nie mam pojęcia.
Westchnęłam ciężko i schowałam twarz w dłonie. Mario przytulił mnie do siebie chcąc dodać mi otuchy. Spojrzałam na przyjaciela z wdzięcznością, szepcząc mu do ucha "dziękuję".
*
W poniedziałek popołudniu wraz z kilkoma innymi "WAGs" pojawiłam się na lotnisku, by pożegnać się ze swoimi mężczyznami oraz zmotywować ich przed meczem z ukraińskim klubem.
Blondyn tulił mnie do siebie, a przy tym cały czas powtarzając że gdy wróci to uczcimy porządnie walentynki, które były w czwartek, dzień po spotkaniu z Szachtarem. Nie znosiłam rozłąki z bliskimi osobami, zwłaszcza z Reusem. Wiedziałam na co się muszę przygotować będąc z nim, nikt nie mówił że będzie łatwo. Odsunęłam się od Marco, by móc na niego spojrzeć. Blondyn uśmiechnął się szeroko, po czym pocałował mnie w czoło.
- Cathy, ledwo co się dowiedziałaś o ciąży, a tu już ci Mats ucieka - zaśmiał się Mario.
- Ciąży? - zdziwiła się Cathy. Odwróciła się w stronę Hummelsa i spojrzała na niego wilkiem. - Coś ty znowu odwalił?!
- Nic takiego - wymamrotał brunet z miną niewiniątka.
Pierwszy śmiechem wybuchł trener Jurgen Klopp, a wraz z nim roześmiali się pozostali piłkarze Borussii oraz ich wybranki.
*
Krótkie, nudne i nic się nie dzieje, ale jak to bywa trzeba pisać tak zwane "zapchaj dziury". Przepraszam, że dodaję rozdział tak późno, ale w ciągu tych dwóch tygodni dwa razy siedziałam w domu chora, do tego miałam problemy z komputerem i nie miałam za bardzo weny.
Z tego miejsca chcę życzyć Wam radosnych i wesołych świąt Wielkanocnych, smacznego jajka oraz mokrego dyngusa! <3 (Chociaż patrząc na pogodę za oknem raczej czeka nas bitwa na śnieżki :D).