Znienacka poczuł jak zderzył się z kimś niższym od siebie, co przerwało jego rozmyślania o narzeczonej.
- Przepraszam, to moja wina - wymamrotała speszona brunetka. - Marco?
- Sara? - nie mógł uwierzyć własnym oczom. - Jak miło cię widzieć!
Podszedł do niej i przytulili się, jak gdyby minęły całe wieki od ich ostatniego spotkania. Obydwoje wpatrywali się w siebie z zainteresowaniem w oczach.
- Aż sama nie wiem, co powiedzieć - roześmiała się. Powolnym krokiem zaczęli iść w stronę parku. - Co u ciebie?
- Wszystko w porządku, a u ciebie? Co robisz w Dortmundzie?
- Przeprowadziłam się tutaj przed świętami - odpowiedziała, a przy tym ozdobiła swoją twarz uśmiechem.
- Zostawiłaś swoje ukochane Ahlen?
- Kiedyś w końcu musiałam.
Pokiwał głową ze zrozumieniem i zamilkł na moment. Zaczął badawczo przyglądać się dziewczynie, która w przeciągu tych kilku lat nie zmieniła się za wiele z wyglądu i miał nadzieję, że z charakteru też nie.
- Robisz coś dzisiaj wieczorem? - zapytał niespodziewanie. Sara zerknęła na niego zdziwiona i pokręciła przecząco głową. - Może się spotkamy? Powspominamy dawne czasy i...
- Chętnie - przerwała mu i oblała się czerwienią.
Wymienili się numerami telefonów i każde z nich poszło w swoją stronę, jak gdyby nigdy nic, a w głębi obydwoje pragnęli ponownego spotkania.
*
Patrzyłam uważnie jak Marco zakładał na siebie czarną koszulę, następnie przeczesał swoją blond czuprynę ręką i odwrócił się przodem do mnie. Zrobił kilka kroków moją stronę, po czym powiedział:
- Nie jesteś zła?
- Pewnie, że nie! - zaprzeczyłam. - Idź i baw się dobrze.
Odnosiłam wrażenie, że Marco jest zestresowany, ale szybko odgoniłam te myśli. Pocałował mnie na pożegnanie i zniknął, zostawiając mnie samą z telewizorem, który miał być moim towarzyszem dzisiejszego wieczoru.
Włączyłam jeden z kanałów sportowych i z ekscytacją wpatrywałam się na to, co dzieje się w Wiśle, gdzie po raz pierwszy w historii tej skoczni odbywał się konkurs Pucharu Świata. Pamiętam ten dzień, gdy tata zabrał mnie do Zakopanego na skoki narciarskie. Byłam wniebowzięta, w końcu mogłam zobaczyć to wszystko z bliska, poczuć tę niesamowitą atmosferę i zobaczyć swoich ulubieńców.
Od tego czasu minęło 5 lat, ale moja miłość do skoków wciąż była taka sama, nieważne, czy miałam lat piętnaście czy dwadzieścia. Każdy konkurs bardzo przeżywałam, emocjonowałam się, cieszyłam gdy moi ukochani skoczkowie wygrywali i płakałam, kiedy coś szło nie tak.
Siedziałam wpatrzona w ekran, jak zaczarowana. Z każdą minutą czułam, że moje serce bije coraz mocniej, że niedługo wybuchnę okrzykiem radości lub łzami smutku.
Dwóch polskich skoczków - Kamil Stoch i Piotr Żyła - znaleźli się w pierwszej dziesiątce, co bardzo mnie cieszyło, zaś na podium stanęli Anders Bardal, Richard Freitag i Rune Velta. Darzyłam sympatią skoczków z Norwegii oraz Niemiec, dlatego też byłam zadowolona z końcowego wyniku.
Zazdrościłam wszystkim zebranym osobom, że mogą tam być, miałam ochotę wsiąść w samolot i jeszcze dzisiaj w nocy polecieć do Krakowa, a stamtąd udać się do Zakopanego, lecz nie mogłam i pozostało mi kibicowanie przed tv.
Moje powieki stawały się coraz cięższe, kilka minut później zasnęłam na kanapie. Obudziły mnie kroki i trzaskanie drzwiami.
- Cześć, księżniczko.
Blondyn zbliżył się do mnie, po czym wziął na ręce i zaniósł do naszej sypialni. Ułożył na łóżku, a po chwili położył się obok.
- Kocham cię - wyszeptał, głaskając mnie po policzku.
*
Następnego dnia udałam się wcześnie rano do sklepu po zakupy. Marco jeszcze spał i miałam nadzieję, że kiedy wrócę dalej będzie drzemał. Chciałam zrobić dla naszej dwójki wspólne śniadanie oraz spędzić ten dzień we dwójkę, czego ostatnio nie robiliśmy zbyt często.
Podchodząc do kasy zauważyłam znajomą sylwetkę. Z uśmiechem na twarzy zbliżyłam się do Marcela, by się z nimi przywitać, a przy okazji złożyć mu życzenia urodzinowe.
- Ale ja urodziny mam dopiero za 2 tygodnie - oznajmił mi ze śmiechem.
- Jak to? - zapytałam zmieszana.
I po chwili dotarło do mnie, jakim Marco jest kłamcą, mówiąc mi wczoraj, że idzie na urodzinową imprezę Schmelzera. Zmieszana wybąkałam przeprosiny, zapłaciłam za zakupy i ruszyłam w stronę mieszkania Mario.
*
Przepraszam, że tak długo musieliście czekać na nowy rozdział, ale mam nadzieję, że mi to wybaczycie. Dziękuję za wszystkie komentarze, po raz kolejny, i pewnie będę wam tak dziękować przy każdym rozdziale. <3
A to kłamczuch z tego Marco! Nie mógł powiedzieć szczerze, że idzie spotkać się z koleżanką?
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem czy Kaja zrobi mu awanturę? ^^
Ojejku! Długo mnie nie było (skomentowałam jedną notkę na wszystkie twoje blogi ;( ), ale się poprawię ;)
OdpowiedzUsuńJaka szuja! Tak perfidnie okłamać Kaję?! Błagam cie usuń tą Sare bo już przy pierwszej rozmowie z Marco zadziałała mi na nerwy -.- Tylko niech Marco nie zdradza z nią Kai, bo osobiście polece do Dortmundu i mu nakopie do dupy (co z tego, że to tylko blog?).
Nawet nie wiesz ile ja na to czekałam! Przy okazji zaraziłam się Borussiomanią od koleżanki i teraz nie dość że śledze o niej blogi to jeszcze każdy mecz! Następny w sobotę o 15.30, hehe i już sie doczekać nie umiem ^^
Notka super, będę komentować częściej i... Czekam na kolejną! Byle do jak najszybszego usłyszenia ;)
bardzo fajny rozdział :) nie spodziewałam się takiego zachowania ze strony Marco. czekam na następny :>
OdpowiedzUsuńSuper:) Druga część tego opowiadania to świetny pomysł:) Zaraz biorę się za nadrabianie:)
OdpowiedzUsuńTymczasem nowy rozdział na breakthrouugh.blogspot.com - zapraszam:)
ugh.... Marco jak mogłeś! Ty draniu!
OdpowiedzUsuńJest świetnie, czekam na kolejny:P
<3
OdpowiedzUsuńoj Marco, Marco! Grzebiesz sobie! Ma taka dziewczyne w domu, a idzie do innej! Rozdzial oczywiscie super jak zawsze
OdpowiedzUsuńps. przepraszam, ze tak pozno, ale mialam problem z dodawanie komentarzy ;//
Asdfghjkl, Reus, Ty dupku jeden! Jak on mógł tak oklamać Kaję?! Spodziewałam się, że jak się pyta czy nie będzie zła, to pyta czy nie będzie zła o to że się spotyka z koleżanką z dawnych lat, a nie coś takiego!
OdpowiedzUsuńNo wkurzył mnie no! Na dodatek dla niego to najwyraźniej nie było bez znaczenia, skoro się wystroił i okłamał Kaję. Wiedział, że robi źle i że ona się na niego wkurzy. Ale niestety, kłamstwo ma krótkie nogi i bardzo dobrze, że Kaja się dowiedziała, teraz ma prawo mu wpieprzyć. Pozwalam jej :P
No dobrze, to teraz na spokojnie o całej reszcie :) awww, nie mogłaś się powstrzymać, żeby nie wpleść tu czegoś na temat miłości do skoków, prawda? :D
I w ogóle, to bardzo się cieszę, że moje dziwne, niezrozumiałe i niczym nieuzasadnione przeczucia odnosnie tego, że Sara to Sara Carbonero się nie sprawdziły xD
No więc I'm back, zgodnie z obietnicą nadrabiam :) Nie wiem, kiedy ustawiłaś nowy wygląd, ale bardzo mi się podoba, a nagłówek jest po prostu *_*
Lecę czytać dalej :*