Rozdział zawiera fragmenty z "Ich Liebe BVB" część pierwsza, dla tych którzy nie czytali - tekst z tamtego opowiadania jest pisany kursywą. :)
*
Reus ze smutkiem patrzył, jak jego koledzy witają się ze swoimi dziewczynami, podczas gdy on stał sam jak palec. Westchnął ciężko i zaczął iść w stronę mieszkania, gdy usłyszał za sobą wołanie trenera, który oznajmił mu, że z chęcią go podwiezie.
Siedząc w samochodzie Jurgen próbował jakoś dotrzeć do swojego podopiecznego, niestety, bezskutecznie. Martwił się o niego,w końcu każdego z piłkarzy czarno-żółtych traktował jak swojego syna. Oni zaś mieli świadomość, że jeżeli mają problem to Klopp zawsze im pomoże.
- Marco, co z tobą? - zapytał zatroskany. - Jak na ciebie patrzę to aż sam popadam w depresję.
- Dziękuję trenerze, za słowa otuchy - odburknął pomocnik BVB. - Kilka dni temu pokłóciłem się z Kają.
- Taa, jak nie wiadomo o co chodzi, to zawsze chodzi o kobietę - zażartował Jurgen. - O co konkretnie poszło?
- Myśli, że ją zdradzam.
- A zdradzasz?
- Trenerze! - oburzył się blondyn. - Nie zrobiłbym tego, przecież ją kocham.
Surowy wzrok skruszył opory Reusa, który w ciągu następnych kilku minut streścił mu wszystko: spotkanie Sary, kłamstwo z urodzinami Marcela, zarzuty Kai. Czterdziestopięcioletni szkoleniowiec Borussii pokręcił głową z niedowierzaniem. W milczeniu dojechali pod wieżowiec, w którym mieszkał reprezentant Niemiec. Pożegnał trenera, wysiadł i już chciał odejść, gdy niespodziewanie Jurgen chwycił go za rękaw, po czym rzekł tonem przypominającym gadkę psychologa:
- Będziesz największym idiotą na świecie, jeżeli stracisz taki skarb jak Kaja.
*
Usłyszałam dźwięk brzęczących kluczy w zamku, a po chwili drzwi otworzyły się. Marco wszedł do mieszkania, ale wcale nie wyglądał na szczęśliwego, mimo wygranej. Postawił torbę na podłodze i powolnym krokiem podszedł do mnie. Kąciki jego ust uniosły się w półuśmiechu, doprowadzając tym moje serce do eksplozji. Ten jego uśmiech słodkiego lovelasa, którym uwiódł mnie w kuchni Lewego podczas naszej pierwszej wspólnej "imprezy".
Siedziałam w kuchni robiąc kolejne kanapki. Co jak co, ale chłopaki to straszne obżartuchy.
- Pomóc ci?
Jakiż splendor na mnie spłynął, że Reus przyszedł zaoferować swoją pomoc. Śmierdziało tu jakimś podstępem.
- Daję sobie radę. Smarowanie kanapek masłem wychodzi mi lepiej niż granie na Płaystation - odparłam. Po naszych wyścigowych potyczkach skończyłam na ostatnim miejscu.
- Trochę nieciekawie rozpoczęła się ta nasza znajomość - powiedział stając koło mnie i zabierając mi nóż. Odłożył go na blat po czym wziął mnie za rękę. Czułam się jakby tymi swoimi oczami chciał przeniknąć do mojej duszy. Kaja, ogarnij się.
- No co Ty nie powiesz - odrzekłam, starając się nie patrzeć w zielono-piwne tęczówki Marco.
Nie mogłam jednak walczyć ze sobą dłużej i podniosłam głowę, czego od razu pożałowałam. Reus uśmiechał się tak słodko, że aż zęby bolały i chyba czekała mnie wizyta u dentysty.
Wtuliłam się w niego i pozwoliłam sobie na upust wzbierających się we mnie łez. Kaja, ty bekso, co ta ciąża z tobą robi? Odsunął się ode mnie, po czym objął moją twarz w dłonie. Delikatnie otarł moje mokre policzki, a po chwili czule musnął moje wargi.
- Cholera - zaklęłam, przerywając pocałunek. - Jesteś okropną świnią, kłamiesz, krzyczysz na mnie, a następnie trzaskasz drzwiami i zostawiasz mnie samą...
- ... ale?
- Ale i tak cię kocham, idioto.
Reus parsknął śmiechem. Często zachowywał się jak głupek, nie sprzątał po sobie, rzucał rzeczy gdzie popadnie, używał za dużo wulgaryzmów, oglądał dziwne seriale, słuchał Chrisa Browna, chciał spotkać Baracka Obamę, pod prysznicem śpiewał "Call me maybe", a jakby tego było mało to ostatnio miał fazę na Justina Biebera razem z Mario. Nie ma nic gorszego niż wejść do kuchni i zastać swojego narzeczonego wyjącego do piosenki osiemnastoletniego Kanadyjczyka, na którego widok dzisiejsze nastolatki zachodzą w ciążę.
Sumując to wszystko to doszłam do wniosku, że mój narzeczony z pewnością według niektórych zostałby nazwanym frajerem z dziwną fryzurą na głowie, na której widok ktoś mógłby pomyśleć, że ślepy go strzygł*. Pomimo tego nie umiałam bez niego funkcjonować. I nie chciałam sobie nawet wyobrażać, jak wyglądałoby teraz moje życie bez tego blondasa.
*
Przepraszam was, nie zasługujecie na taki beznadziejny rozdział.
Dziwne, krótkie i nudne jak flaki z olejem, ale muszę przebrnąć przez te nudniejsze części do opowiadania, a potem zacznę mieszać :D. Poza tym już w tym chciałam namieszać, ale przez rozdział u Greliny wpadłam w jakiś romantyczny nastrój :D. Postaram się, aby piątka była ciekawsza, obiecuję! :)
Przepraszam was, nie zasługujecie na taki beznadziejny rozdział.
Dziwne, krótkie i nudne jak flaki z olejem, ale muszę przebrnąć przez te nudniejsze części do opowiadania, a potem zacznę mieszać :D. Poza tym już w tym chciałam namieszać, ale przez rozdział u Greliny wpadłam w jakiś romantyczny nastrój :D. Postaram się, aby piątka była ciekawsza, obiecuję! :)
*Nie ma to jak zamieszczać komentarze mojej mamy podczas meczu w rozdziale, taa. :D
Dziękuję wam za wszystkie komentarze, nawet nie macie pojęcia, ile radości mi tym sprawiacie! (:
Dziękuję wam za wszystkie komentarze, nawet nie macie pojęcia, ile radości mi tym sprawiacie! (: