Wpatrywałam się jak
blondyn głaszcze mnie czule po brzuchu i powtarzał w kółko, jak bardzo kocha
mnie oraz nasze maleństwo. Czułam takie przyjemne ciepło, pomimo tego, że na
dworze temperatura była ujemna, a śnieg padał od rana. Doszłam do wniosku, że
Dortmund jest piękny, niezależnie od pogody czy pory roku.
- Nie martw się,
Reinholdzie, mama nie jest smutna tylko zamyślona – powiedział Marco, po raz
kolejny przesuwając dłonią po moim ciele.
- Reinho co? –
wykrzyknęłam zdumiona. – Chyba sobie ze mnie kpisz!
- Dlaczego? – zdziwił się
moim wybuchem. – To bardzo ładne imię!
- Od razu nazwijmy go
Adolf i każ mu zapuścić wąsik! – rzekłam z sarkazmem, na co chłopak zrobił
urażoną minę. – Reus, zejdź na ziemię.
- Przez tą ciążę zrobiłaś
się jeszcze bardziej wredna.
Puściłam tę uwagę koło
uszu i wzruszyłam ramionami. Marco wywrócił teatralnie oczyma, po czym
roześmiał się wesoło i przytulił mnie do siebie.
- Jesteś najsłodszym
złośliwcem na świecie.
- Dzięki, każda kobieta
chciałaby to usłyszeć – prychnęłam.
*
Na wspomnienie tego
wydarzenia uśmiechnęłam się sama do siebie. Wydaje mi się, jakby to było
wczoraj, a od tego czasu tyle się wydarzyło - przybycie Sary, kłótnie,
kilkudniowa wyprowadzka Marco, rozmowa z Carolin. Spojrzałam na Wojtka, który
czekał aż kontynuuję swoją opowieść, ale ja marzyłam tylko o tym, by pójść spać
i obudzić się obok Reusa, który przywitałby mnie całusem w czoło.
*
Odnosiłam wrażenie, że
Mario i Robert zachowują się tak, jakby dziecko które noszę w swoim brzuchu
należało do nich. Naczytali się o tym co powinnam jeść i pić, a czego nie, czy lepszy
jest poród tradycyjny czy może jednak cesarka. Reus podśmiechiwał się słysząc
ich rozmowy, a ja myślałam że w końcu eksploduję i każe im iść do diabła
spłodzić własnych potomków. Wiedziałam jednak, że wujciowie Gotze i Lewandowski
obraziliby się na mnie, więc byłam skazana na przesadną troskę z ich strony.
Wszystko miało swoje
granice, aż do dnia w którym obydwoje uradowani obwieścili mi, że znaleźli
świetną szkołę rodzenia dla mnie i Reusa.
- Kurwa, was chyba
pojebało! – zaklęłam moją ukochaną polszczyzną. Mario spojrzał na Lewego, bo
znając jego to jedynym słowem jakie zrozumiał było „kurwa”, w końcu Bobek, Kuba
i Łukasz z przyjemnością nauczyli swoich kolegów z klubu polskich przekleństw
oraz największych hitów disco-polo.
- Kaja, spokojnie –
napastnik BVB podszedł do mnie z wybałuszonymi gałami, jakbym była wściekłą
lwicą ledwo wypuszczoną z klatki. – Stres szkodzi dziecku.
- To mnie do cholery
jasnej nie stresujcie! – zrobiłam kilka kroków w tył, dając brunetowi jasno do
zrozumienia, by się nie zbliżał.
- Reus, weź ją stąd
zabierz, bo nas pogryzie – zarechotał Gotze, ale po chwili przestał, gdy
uderzyłam go w ramię. – Biedna Manuela, jej matka to agresor.
- Manuela? – zerknęłam na Reusa,
który wiedział na co się zanosi. – Manuela?! I co jeszcze? Czy was nie stać na
normalne imiona? Skąd wy je bierzecie? Z książki „jak skrzywdzić swoje dziecko?”
Po tym jak wyładowałam
swoją złość, odwróciłam się na pięcie i odmaszerowałam do sypialni w celu
ucięcia sobie krótkiej drzemki. W końcu miałam chwilę spokoju, mogłam się
wyciszyć i porządnie wyspać, lecz ta chwila nie mogła trwać wiecznie. Święta
Trójca weszła do pokoju ze skruszonymi minami, czekając aż obwieszczę, że już
się nie gniewam.
- Idioci – przerwałam
panującą w pomieszczeniu ciszę. – Wszędzie idioci.
- Ale twoi idioci! –
zawołał Marco. – I to tacy, którzy cię kochają.
- Też was kocham.
Cała trójka wydała z
siebie chóralne „aww”, a potem ulotnili się i zajęli graniem w Fifę, dzięki
czemu mogłam przespać się te parę godzin.
***
Kocham was, kocham was, kocham was! To takie miłe wiedzieć, że ktoś pamięta o pierwszej części opowiadania i nie pomyśleliście, że zwariowałam, kiedy postanowiłam napisać sezon drugi, że się tak po serialowemu wyrażę. W pierwszym rozdziale nie dzieje się za dużo i chciałam go raczej napisać "na wesoło". :) Mam nadzieję, że przypadanie wam do gustu i liczę na szczere opinie pod rozdziałem lub na twitterze (@xsleezesister). :)
Ps. Ta, Pique i Shakira natchnęli mnie do napisania tego rozdziału. Milan? Serio? Eh. :D